::: Szeregowiec Ryan :::


...cisza ....słychać jedynie stłumiony szum morza.... dźwięk narasta.... w jednej chwili powietrze przeszywa straszny hałas. Barka pełna młodych, niedoświadczonych, nieświadomych tego co ich czeka żołnierzy, przecina coraz to kolejne fale... tych barek są dziesiątki, albo i więcej. Zbliżają się do plaży...żołnierze wysiadają...wszędzie padają strzały....nikt nad niczym nie panuje....młodzi służbiści giną jak muchy...wszędzie krew, trupy...non stop coś eksploduje...chaos....ogromny chaos. Śmierć...zniszczenie...zapach krwi w powietrzu...

Pierwsza scena filmu "Szeregowiec Ryan" pokazuje że nie będzie to zwykły film wojenny. To nie są "Komandosi z Nawarony" czy "Parszywa dwunastka". To nie jest film akcj w wojskowych klimatach. Jest to obraz pokazujący jaką rzeźnią i jakim syfem jest wojna. Bez ściemniania.

Film przedstawia losy kapitana Johna Millera (w tej roli rewelacyjny Tom Hanks) i jego oddziału. Ledwo przeżyli niemal samobójczy desant na plaży w Omaha w Normandii, a dostają kolejne niełatwe zadanie. Mają za zadanie odnaleźć tytułowego szeregowca Ryana. Chłopak ma szczęście w nieszczęściu. Szczęście, bo morze opuścić wojenne poletko. Nieszczęście, bo w boju zginęło jego wszystkich czterech braci i aby nie dołączył do reszty rodzeństwa, "góra" decyduje się na zwolnienie go ze służby i oddelegowanie do domu. Najpierw jednak trzeba go znaleźć...

Film jest wspaniale wyreżyserowany. Sceny akcji są niesamowicie dynamiczne i widowiskowe. Dramatyzm wgniata w fotel. Do tego nic nie zalatuje tu kiczem, ani nieprawdopodobnymi akcjami, a la prucie z dwóch gunów, salta w powietrzu i granat w zębach. Pełen realizm. Postaci są nietuzinkowe i bardzo ciekawe. Nie mamy do czynienia z twardzielami typu Rambo którzy brodząc w kałuży krwi nawet się nie skrzywią. Doskonale widać że są to zwykli ludzie jak Ty i ja którym dano do rąk karabin kazano iść do boju. Widać że się boją, przeżywają, nie mogą się doczekać końca tego piekła. W końcu za kamerą stanął sam Spilberg, a że jest on reżyserem wybitnym to chyba nie muszę was przekonywać. Aktorzy również nie dali ciała. Niemały dodatek do całości mają wspaniałe zdjęcia. Ich autorem jest nasz rodak Janusz Kamiński (człowiek ostatnio zajął się reżyserią, czego skutkiem są średniawe "Stracone dusze"; proponuje z powrotem wrócić na operatorkę).

Muzyka to dosyć wyniosłe, symfoniczne brzmienia Johna Williamsa (ten od "Gwiezdnych wojen"). Idealnie pasują do ogólnego klimatu filmu, podkreślając go jednocześnie.

"Szeregowca Ryana" polecam naprawdę każdemu. Film jest brutalny. Ilość trupów na ekranie jest większa aniżeli dochody Gatesa. Leje się krew, padają strzały, wybuchy. Mimo to jest filmem o maksymalnie pacyfistycznym przesłaniu. Daje do zrozumienia że wojna zawsze, jaka by nie była, jest złem absolutnym. W filmie nie ma dobrych i złych. Są tylko żołnierze i targająca nimi wojna. Być może, gdyby ludzie odpowiedzialni za wszelkie konflikty zbrojne na bliskim wschodzie, Bałkanach czy Bóg wie gdzie jeszcze, zerknęli na "Szeregowca..." to może zastanowili by się nad swoim postępowaniem.

Stan  [Iglos]

Ocena: 10/10


Info:
2x DVD; angielska wersja, polskie napisy; wybór scen; krótki film dokumentalny;
komentarz reżysera, akt
orów, weteranów wojennych; trailer; alternatywny trailer.
Gatunek: dramat wojenny
Reżyseria: Steven Spilberg
Scenariusz: Robert Rodart
Obsada: Tom Hanks; Edward Burns; Barry Papper; Jeremy Davies; Vin Diesel
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Muzyka: John Williams
Czas: 161min.